Jałmużna obowiązkiem każdego chrześcijanina

Środa popielcowa; Jl 2,12-18; Ps 51; 2 Kor 5,20-6,3; Mt 6,1-6.16-18

Dzisiaj w środę Popielcową rozpoczynamy w Kościele okres Wielkiego Postu. W tym dniu co roku jest rozważamy ten sam fragment Ewangelii według św. Mateusza z początku szóstego rozdziału. Tekst ten przypomina nam o trzech filarach chrześcijańskiej religii: modlitwie, pościcie i jałmużnie. Od czasów Jezusa nic się nie zmieniło w nauczaniu Kościoła. Tak przynajmniej wydawało mi się do pewnego dnia, kiedy wybrałem się do Pretorii w Republice Południowej Afryki na konferencję poświęconą inkulturacji.

Państwo opiekuńcze

Było to chyba 5 lat po upadku apartheidu w RPA, ale dobrze pamiętam to wydarzenie. Konferencja rozpoczęła się Mszą św., której przewodniczył południowoafrykański biskup. W kazaniu skoncentrował się tylko na dwóch filarach: na modlitwie i pokucie. Pominął zupełnie jałmużnę. Dlaczego? Odpowiedź otrzymałem w kuluarach konferencji, gdzie dowiedziałem się, że po upadku apartheidu powstanie nowe państwo, w którym nikt nie będzie musiał już prosić o pomoc w formie jałmużny. Przypuszczam, że kaznodzieja, podobnie jak moi południowoafrykańscy rozmówcy,  mieli na myśli państwo opiekuńcze. Czy jest to możliwe? Taka koncepcja państwa nie rozwiązuje problemu. Stwarza nowe.

Doświadczenie pokazuje, że państwo, które bierze na siebie dzieła charytatywne, staje się biurokratyczną instytucją, która cierpiącego człowieka nie potrafi otoczyć pełnego miłości osobistym oddaniem. Wiele kościelnych instytucjo bezkrytycznie przyjęło nowoczesne świeckie wartości i pojęcie „miłości bliźniego” zastąpiło pojęciem „opieki społecznej”. Trudno często odróżnić to, co robi siostra zakonna w państwowym ośrodku opieki społecznej, od tego, czym zajmuje się pracownik socjalny.

To samo dostrzega Ludwig von Mises (+1973), austriacki ekonomista i filozof. Ludzie potrzebują ducha miłości i międzyludzkiej solidarności, ale ofiarując człowiekowi materialne wsparcie, nie mogą sprowadzić go do przedmiotu opieki społecznej. Mises nie podaje w tej kwestii żadnych rozwiązań jako ekonomista. Uważa jednak, że zastąpienie pomocy filantropijnej państwową gwa­rancją wsparcia pozostaje w sprzeczności nie tylko z prawdziwą naturą człowieka, ale jest również niepożądane z przyczyn praktycznych. Po pierwsze, obawa przed nędzą i poniżeniem, związanym z korzystaniem z pomocy charytatywnej, zmusza człowieka do dbania o zdrowie i unikania wypadków. A po drugie – jak pokazuje doświadczenie – brak państwowego zabezpieczenia mobilizuje człowieka do szybkiego powrotu do zdrowia, gdy dojdzie do jego utraty.

Ludzka wolność

Papież Benedykt XVI słusznie zauważał w swoim nauczaniu, że próba zbudowania społeczeństwa idealnego, w którym działa miłosierdzia nie będą już potrzebne, jest niemożliwe. Ten projekt pomija całkowicie człowieka i jego wolność. Człowiek zawsze pozostanie człowiekiem. Za koncepcją państwa opiekuńczego kryje się de facto materialistyczna wizja człowieka. Człowiek nie żyje tylko samym chlebem. Społeczeństwo nie jest tylko produktem warunków ekonomicznych.

Papież Benedykt XVI nauczał, że nie możemy zbudować królestwa Bożego na ziemi własnymi siłami. Doskonałość nie przynależy naturze ludzkiej, gdyż „moc grzechu pozostaje ciągle straszną teraźniejszością” (Spe salvi 36). Ta perspektywa pomaga nam dostrzec niebezpieczeństwo, jakie kryje się za pojęciem „sprawiedliwości społecznej”, na bazie którego próbuje się współcześnie budować ideę państwa opiekuńczego. Ludzie z natury są nierówni, gdyż posiadają różne umiejętności i w różny sposób je wykorzystują. Wolność zachęca do różnorodności, a przez to do zróżnicowań. Są ludzie bogaci i biedni. Fridrich von Hayek (+1992), austriacki ekonomista, trafnie zauważa, że wyeliminowanie ekonomicznych nierówności, bez wzięcia pod uwagę prostego faktu, że dysproporcje są w głównej mierze wynikiem własnych wyborów jednostek, może być osiągnięty jedynie przez kontrolowanie ludzkich wyborów.

Ubodzy są zawsze między nami

Nie ma idealnego świata. Zawsze będą sytuacje materialnej potrzeby, w których konieczna jest pomoc w duchu konkretnej miłości bliźniego. To dlatego w Księdze powtórzonego Prawa znalazło się napomnienie Mojżesza skierowane do Izraelitów, zanim weszli do Ziemi Obiecanej: „Ubogiego bowiem nie zabraknie w tym kraju, dlatego ja nakazuję: Otwórz szczodrze dłoń bratu uciśnionemu lub ubogiemu na twej ziemi” (Pwt 15,11). To samo powtarza Jezus w ewangelii: „Bo ubogich zawsze macie u siebie” (Mk 14,7).

Będzie to może przedsiębiorca, który wszystko zaryzykował i stracił cały swój majątek, ponieważ źle odczytał preferencje klientów na rynku. A może nieodpowiednio docenił konkurencję w swojej branży? A może było w jego działaniu również trochę pychy, gdyż pomyślał przez chwilę, że jest najlepszy na rynku i jego produkcja nie wymaga modernizacji. Przeliczył się. Znalazł się na bruku. Nikt nie jest doskonały.

A może będzie wśród nich chory, który zrezygnował z ubezpieczenia, gdyż chciał zaryzykować i postawić w swoim życiu wszystko na jedną kartę. Próbuje teraz odnaleźć się na rynku, ale prawo kosztów komparatywnych wobec niego jak na razie nie chce zadziałać.

Współpraca z każdym się opłaca i to nawet wtedy, gdy ktoś jest pod każdym względem mniej wydajny. Ale on ma pecha. Rynek nie jest doskonały. Może będzie to złodziej osadzony w więzieniu za bezprawne przywłaszczenie cudzej własności. Są również tacy, którzy pragną wzbogacić się w nieuczciwy sposób. Jesteśmy tylko ludźmi i ulegamy podszeptom szatana.

Jałmużna gładzi grzechy

Nie ma idealnego świata. Ciągle są ludzie, którzy cierpią biedę, podczas gdy inni opływają w dostatki. To dlatego powinniśmy być zawsze wyczuleni na potrzeby bliźnich, niosąc im materialną potrzebę. Rozpoczynając wielki post musimy jednak pamiętać, że jałmużna nie jest tylko zwyczajnym wsparciem okazywanym człowiekowi w potrzebie. Jałmużna jako rezultat świadomego wyrzeczenia się i umartwiania się jest zawsze motywowana pobudkami religijnymi. Księga Syracha zachęca do jałmużny: „Woda gasi płonący ogień, a jałmużna gładzi grzechy” (Syr 3,30). Dobroczynność jest skoncentrowana na potrzebującym, a jałmużna na darczyńcy, który ustawicznie pracuje nad sobą ze względu na cel ostateczny, którym jest życie wieczne.

Pozostaje jeszcze jedna bardzo istotna kwestia, nad którą warto zatrzymać się przy okazji rozważania dzisiejszej Ewangelii. Rozdawanie cudzej własności nie jest dobroczynnością. To prawo osobistego posiadania dóbr zewnętrznych umożliwia człowiekowi wypełnienie przykazania przyodziania nagich, nakarmienia głodnych czy udzielenia schronienia.

W ukryciu

Dzisiaj człowiek dysponuje bardzo skromnymi środkami na dzieła miłosierdzia. Ta społeczna przestrzeń została zawłaszczona przez współczesne państwo, które pod przymusem ściąga pieniądze na ten cel od swoich obywateli w postaci dużych obciążeń podatkowych. Należy podkreślić, że prywatne środki mogłyby być większe, gdyby interwencjonizm państwowy poprzez ekspansję kredytową i inflacyjny wzrost nie utrudniał ludziom oszczędzania i akumulowania rezerw na przyszłość.

Wielkość środków nie jest tutaj jednak istotna. Jałmużna nie dokonuje się tylko między tym, który ją daje i tym , który ją otrzymuje, lecz obejmuje także Boga, który jest zawsze obecny, widzi i nagradza okazywaną łaskawość. Ta nagroda ukierunkowana jest na wieczności i dlatego jałmużna nie dotyczy tylko ludzi zamożnych, ale jest obowiązkiem każdego człowieka, także tych, którzy są biedni (por. Tb 4,8-10).

O wiele ważniejsze jest to, że własność prywatna przybliżyłaby jałmużnę do Ewangelicznego ideału. Jezus przypomina nam po raz kolejny, na czym ma on polegać: „Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie” (Mt 6, 3-4).

—————

Fot. pixabay.com

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to top