Einsteina z tego nie będzie

Zauważyłem ostatnio wielkie przydrożne billboardy reklamujące dotacje na innowacje z Funduszu Europejskiego. Pomijając aspekt moralny wszelkich dotacji, samo hasło „Nie musisz być Einsteinem” jest nietrafione. Jeżeli miałbym już pomagać, to tylko komuś, kto jest zdolny i ma pomysł, a brakuje mu pieniędzy.

Państwowe dotacje, które są przymusowym transferem pieniędzy od jednej grupy do innej, biorą przedsiębiorcy, którzy sami nie potrafiliby poradzić sobie na rynku z konkurencją poprzez dostarczanie dobrych towarów lub usług. To wpadnięcie z deszczu pod rynnę. Taki łatwy zastrzyk gotówki zabijają przedsiębiorczą inicjatywę i rynkową czujność. Ze środków unijnych korzystają także proboszczowie, gdy remontują zabytkowe boczne ołtarze, które nie były wcześniej używane i nie będą w przyszłości.

Dotacje dla przedsiębiorców to nie tylko błędna alokacja środków, ale także uzależnienie od państwa. Gdyby nie było państwowych funduszy na cele charytatywne i odnowę zabytków, Kościół musiałby popierać prywatną przedsiębiorczość, ponieważ to przedsiębiorcy byli sponsorami tych projektów. Dzisiaj są marginalizowani i ich talenty nie zostały jeszcze wykorzystane.

George Weigel w swojej najnowszej książce „Następny papież. Urząd Piotra i misja Kościoła” pisze, że Kościół katolicki nie może myśleć o sobie jako o organizacji pozarządowej, która wyciąga rękę po państwowe granty. Ostatni raport o działalności charytatywnej Kościoła pokazuje, że tak niestety się dzieje. Ponad połowa środków przekazana kościelnym organizacjom, pochodziła ze źródeł administracji samorządowej i rządowej. Kościelna działalność charytatywna musi się różnić od świeckiej filantropii, a decyduje o tym źródło finansowania.

Reszta środków pochodziła z niepublicznych źródeł krajowych, w tym darowizn i zbiórek w parafii. Najczęściej są to spontaniczne akcje i brakuje w nich regularności, by prowadzić większe społeczne projekty przez dłuższy czas. Sprawdzonym sposobem zdobywania takich funduszy jest fundraising. Jeżeli jest on systemowy, etyczny i zaplanowany, to wzbudza u ludzi zaangażowanie i hojność, a w konsekwencji przynosi darowizny na działalność organizacji pozarządowych.

Sztuki fundraisingu można się nauczyć. Brak tej wiedzy popycha katolickie organizacje pozarządowe do sięgania po pieniądze publiczne, a trudno je wtedy nazwać organizacjami pozarządowymi. Piszę o tym na swojej stronie Maciej Gnyszka, autor książki „Fundraising. Pierwszy polski praktyczny podręcznik”. Fundraising kładzie nacisk nie tylko na profesjonalne, ale także na etyczne zdobywanie kapitału dla organizacji pozarządowych, bez którego nie będzie prawdziwego społeczeństwa obywatelskiego.

Na etyczny wymiar fundraisningu zwraca uwagę powstała dwa lata temu Fundacja Kwestarzy, która w tym roku przygotowała „Raport o dobroczynności”. Otwiera go mój artykuł „Prywatna dobroczynność. Czy może być inna?”, w którym przypominam, że od samego początku instytucje dobroczynne Kościół tworzył za swoje pieniądze i na swoją odpowiedzialność, i było to w czasach, kiedy państwo jeszcze o tym nawet nie myślało. Najwyższy czas do tego powrócić. Pomocą może być pierwszy podręcznik „Funfraising dla ludzi Kościoła”, którego autorem jest w Anna Anioł, fundraiser i współzałożycielka Kwestarzy.

Prócz fundraisingu innym sposobem zdobywania funduszy na dzieła charytatywne jest działalność gospodarcza. Szwajcarski biskup Lozanny, Genewy i Fryburga Chales Morerod sprzedaje piwo, a zyski trafiają do najuboższych. W tym celu wypromował piwo „Urbi at Orite”, które opiera się na grze słów przypominającym brzemieniem uroczyste papieskie błogosławieństwo. Jego drugi człon – „ortie”, to po francusku pokrzywa, ponieważ piwo jest aromatyzowane naturalnym sokiem z tej rośliny. Zachęcony sukcesem szwajcarski biskup poszedł za ciosem i przy współpracy z lokalnymi browarami wypromował drugie piwo, tym razem orkiszowe. I tu również przy promocji zastosował grę słów. Piwo nazywa się „Lesdouzeépeautres” i jego francuska nazwa brzmi prawie jak „Dwunastu apostołów”, ponieważ orkisz po francusku to „épeautre”, a francuskie słowo na apostoł to „apôtre”.

Wróćmy na zakończenie do billboardu Funduszy Europejskich. Urząd Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców wydał kiedyś plakat z napisem: „Tobołek z dobytkiem nie jest jedyną rzeczą, jaką uchodźca przynosi do swojego nowego kraju”. Pod spodem było zdjęcie twórcy szczególnej i ogólnej teorii względności i podpis: „Einstein był uchodźcą”. I to jest właściwa droga do wykreowania zdolnych ludzi. Innowacyjność przynosi korzyści, ale nie można jej się nauczyć. Ludzie mają talenty i wystarczy tylko im nie przeszkadzać. Należy pomagać, ale z rozdawania państwowych pieniędzy wszystkim na około nowego Einsteina nie będzie.

———————

Komunikaty SVD 4/2021, str. 18-19.

Zdjęcie u góry: Przydrożny billboard w Rembertowie promujący Fundusze Europejskie. Fot. Jacek Gniadek SVD

Pierwszy w Polsce podręcznik fundraisingu dla ludzi Kościoła. Fot. Jacek Gniadek SVD

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to top