Pustynia pomaga mi zebrać myśli

W grudniu ub.r. otrzymałem dekret od biskupa do pracy duszpasterskiej z migrantami w Iquique. To miasto leży na skrzyżowaniu szlaków migracyjnych z Peru i Boliwii. Teraz już wiem, że następnych kilka lat spędzę w północnym Chile.

Jak podoba ci się w Iquique? – pytają mnie ludzie. Odpowiadam, że w każdym miejscu czuję się dobrze, ponieważ staram się maksymalizować korzyści, jakie daje mi nowe otoczenie. Na razie mówię na wyrost. Z jednej strony rozciąga się wybrzeże zimnego Oceanu Spokojnego, a z drugiej surowa pustynia Atakama. Ogromne odległości i niewielka liczba ludzi. Co w takim miejscu może robić misjonarz?

Kościół na pustyni

Przy drodze do Colchane, ok. godziny jazdy autobusem z Iquique w stronę boliwijskiej granicy, znajduje się na pustyni miasteczko Huara. W języku ajmara nazwa tej miejscowości oznacza gwiazdę. Od czterech lat pracuje tam polski werbista, o. Karol Gajer. Na niedzielną Mszę św. przychodzi tu zaledwie kilka osób. Do parafii należy także kilka bocznych kaplic rozrzuconych po pustyni. Patrząc na archiwalne zdjęcia w biurze byłego proboszcza, widzę, że kiedyś musiała to być prężna parafia. Pierwsze wzmianki historyczne dotyczące istnienia tego drewnianego kościoła pw. Najświętszego Odkupiciela sięgają 1885 r., kiedy to Huara powstała jako ośrodek administracyjny i usługowy przemysłu saletry.

Trzy lata temu zmarł o. Erich Gauer SVD, Austriak, który samotnie pracował na pustyni przez ponad 30 lat. Polski misjonarz, działający od 19 lat w Chile, towarzyszył o. Gauerowi przez ostatnie dwa lata jego życia, a dwa i pół roku temu miejscowy biskup mianował go proboszczem. – Na razie koncentruję się na remontach. W planach mam przyjmowanie grup na weekendowe spotkania oraz rekolekcje. Muszę przygotować toalety i łazienki. Prace idą powoli, ponieważ wszystko robię sam. Praca w Chile jest droga – mówi o. Karol, pokazując mi swoją imponującą kolekcję narzędzi budowlanych. W Zambii o takich przyrządach mogłem tylko pomarzyć.

Ekstremalna Droga Krzyżowa na Atakamie

Kiedy rozpoczął się Wielki Post, zacząłem myśleć o przygotowaniach do Ekstremalnej Drogi Krzyżowej (EDK). Inicjatywę tę obserwuję od samego początku. EDK została zainicjowana w 2009 r. przez ks. Jacka Stryczka z Krakowa, początkowo na trasie z Krakowa do Kalwarii Zebrzydowskiej. Po trzech latach idea EDK zaczęła się rozprzestrzeniać na całą Polskę, a w 2015 r. dotarła także do Zambii, gdzie zorganizowałem ją z moimi parafianami w Lindzie. Jednym z zaleceń EDK jest pokonanie 40 km trasy w nocy. Nie mogliśmy tego zrobić w Afryce z powodu węży. Trasę przeszliśmy w ciągu dnia, zmagając się z innym wyzwaniem – tropikalnym słońcem.

W Polsce byłem kilka razy na EDK. Ostatnio wybierałem trasy organizowane przez parafię św. Wawrzyńca w Gliniance. Idąc w nocy przez las z GPS-em w ręku, musiałem zawsze uważać na kręte leśne ścieżki. Idealnym miejscem okazała się pustynia Atakama. Tutaj droga jest prosta. To najsuchsze miejsce na ziemi i nigdy nie pada, więc płaszcz przeciwdeszczowy nie jest potrzebny. Nie ma tu też węży, a komary nie gryzą. Razem z o. Karolem pokonaliśmy trasę pod jasnym, gwiaździstym niebem przy pełni księżyca. Zmierzaliśmy do wyznaczonego wcześniej punktu oddalonego od kościoła w Huara o 20 km, przy Ruta A-412, obok której znajdują się ruiny dawnej kopalni saletry Rosario de Huara i Primitiva oraz resztki torów kolejowych, które łączyły kopalnie saletry w rejonie Tarapacá z portami w Iquique i Pisagua. Co ok. 40 minut zatrzymywaliśmy się, aby wysłuchać rozważań po polsku przygotowanych przez organizatorów EDK. Na zakończenie dziewiątej stacji było postanowienie: „Idąc między stacjami, znajdź drzewo. Oprzyj o nie czoło i poproś o mistrzowską lekcję ciszy. Ucz się od drzewa wyciszenia”. Tutaj było to niemożliwe. Na pustyni nie ma drzew, ale cisza jest wszędzie. Nie słychać nawet szumu wiatru.

Powrót myślami do Zambii

Celem EDK jest spotkanie Boga w pokonywaniu własnych słabości w samotności pod osłoną nocy. Chodzenie, najbardziej naturalny rodzaj  ludzkiej aktywności, jest także filozofią. Nie wymaga żadnych umiejętności ani sprzętu. Wystarczy tylko ciało, przestrzeń i czas. Chodzenie jest proste. Do tego pomaga zebrać myśli.

Do Iquique przyjechałem, aby doskonalić mój castellano, czyli język hiszpański w wersji „latino”. Biskup jednak, po zapoznaniu się z moim CV, zaproponował mi pracę z migrantami. Przez ostatnie siedem lat prowadziłem werbistowskie Centrum Migranta Fu Shenfu w Warszawie, a 20 lat temu pracowałem dla Jezuickiej Służby Uchodźcom w obozach dla wewnętrznych przesiedleńców w Liberii. Wędrując po pustyni Atakama, myślami wracałem także do mojej pracy duszpasterskiej w Zambii, gdzie każdego roku w mojej parafii w Lindzie kilkadziesiąt dorosłych osób przystępowało do chrztu. W Chile 63% młodzieży nie identyfikuje się już z żadną religią, co  odzwierciedla skalę sekularyzacji tego społeczeństwa. Misjonarz musi znaleźć nowe sposoby na ponowne zaangażowanie świeckiego społeczeństwa poprzez odpowiednie wysiłki ewangelizacyjne, ponieważ tradycyjny model oparty na kulturowym katolicyzmie przestał być skuteczny.

W Wielką Sobotę we Francji ochrzczono w tym roku ponad 17 tys. katechumenów. Skąd tak wielu katechumenów w sekularyzowanej Francji? Nawet sami Francuzi nie potrafią tego wyjaśnić. Biskupi i księża francuscy mówią, że zaskakujące jest to, że wzrost ten jest zarówno nagły, jak i jednoczesny, w tym samym czasie i w wielu parafiach. Rok temu w Santiago, w salezjańskiej parafii, odbyła się skromna liturgia w Wielką Sobotę, na której nie było żadnych katechumenów do chrztu. Podobnie sytuacja wyglądała w tym roku w Iquique.

Duszpasterskie plany

Co zamierzam robić w Chile, w kraju, który sekularyzuje się szybciej niż Polska? Nie mam wielkich planów. Przed każdą Eucharystią daję parafianom możliwość skorzystania z sakramentu spowiedzi. Przed kaplicą wystawiam dwa krzesła i czekam. Kazania mają formę prostej biblijnej katechezy, tłumaczącej niedzielne czytania. Tęsknię trochę za Afryką. Katolicy z Zambii przychodzili w niedzielę rano na wspólną Eucharystię do kościoła, a po południu lub w sobotę spotykali się w małych wspólnotach, aby dzielić się Słowem Bożym.

Zakończeniem pierwszej chilijskiej EDK był kościół w Huara, skąd wyruszyliśmy w drogę. Gdy następnego ranka na pustynnym horyzoncie o wschodzie słońca zobaczyłem kościelną wieżę, przypomniały mi się słowa Psalmu 42: Jak łania pragnie wody ze strumieni, tak dusza moja pragnie Ciebie, Boże! (Ps 42,2). I tak powstał mój nowy duszpasterski plan: jeśli Eucharystia, którą sprawuję codziennie, stanie się dla mnie autentycznym źródłem Wody Żywej, to prędzej czy później spragnieni Chilijczycy zaczną pukać do bramy naszego Kościoła w Iquique.

—————

Misjonarz nr 7-8/2025, str. 12-13.

Zdjęcie u góry: Autor artykułu podczas EDK na pustyni Atakama. Fot. Archiwum Jacka Gniadka SVD

Drewniany kościół pw. Najświętszego Odkupiciela w Huara. Fot. Jacek Gniadek SVD

Ojciec Karol Gajer SVD podczas EDK na pustyni Atakama. Fot. Jacek Gniadek SVD

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to top