Misjonarz to człowiek chodzący niewydeptanymi ścieżkami

Z ks. Jackiem Gniadkiem SVD, misjonarzem werbistą, obecnie pracującym w Chile, wcześniej przez lata w Afryce (Kongo, Botswana, Liberia, Zambia), doktorem teologii moralnej, autorem książek łączących ekonomię z teologią, rozmawiał Michał Krajski.

Nowy papież Leon XIV, podobnie jak Ojciec, ma za sobą wieloletnie doświadczenie misyjne wyniesione z posługi w Peru. Ksiądz pracował w Afryce, obecnie posługuje w Chile. Jak ocenia Ojciec znaczenie tego doświadczenia dla pontyfikatu?

Cieszę się bardzo, że po raz pierwszy papieżem zostaje misjonarz, a nie ktoś z kurii, seminarium albo biskup z wielkiego miasta. To kontynuacja linii Franciszka, który szukał ludzi pracujących na peryferiach. Kard. Robert Prevost, obecnie Leon XIV, był misjonarzem augustianinem w małej miejscowości Chulucanas na północy Peru, a później był biskupem w Chiclayo. Takie doświadczenie zmienia całkowicie spojrzenie na świat i człowieka. Czytałem wspomnienia księży, którzy z nim pracowali. Siadał do konfesjonału tak, że nikt nie wiedział, kto to jest. Przed bierzmowaniem przyjeżdżał dzień wcześniej, żeby pomóc w spowiedzi. To charakterystyczne dla misjonarza – wie, jak to wygląda od podszewki. To wszystko na pewno sprawi, że będzie otwarty na człowieka. Każdy papież wnosi coś nowego. Leon XIV wniesie wrażliwość na potrzebujących i zdolność mówienia do każdego, pamiętając o tych na peryferiach.

Leon XIV był arcybiskupem w jednej z najbiedniejszych diecezji Peru. Jak takie bezpośrednie doświadczenie ubóstwa wpływa na formację misjonarza?

To niesamowita sprawa. Pracowałem sześć lat w Zambii w biednej dzielnicy na obrzeżach stolicy, gdzie każdy z wielkim trudem musi starać się o wszystkie rzeczy materialne. Podejrzewam, że Leon XIV miał niego chlebem powszednim. Nie miał wszystkiego gotowego, musiał o wszystko walczyć każdego dnia i dzięki temu był z ludźmi. Leon XIV to pierwszy misjonarz od wieków, który zostaje papieżem. Wszyscy misjonarze się cieszą, bo wiedzą, co to znaczy dla pontyfikatu.

A jakie trudności widzi Ksiądz w przyjęciu nowego papieża przez część wiernych?

Jestem w Ameryce Południowej i mam pewne obawy. W Polsce po śmierci Jana Pawła II nie żyliśmy w pełni pontyfikatem Benedykta XVI, a bardzo mało Franciszka – ciągle żyliśmy Janem Pawłem II. Obawiam się podobnego mechanizmu tutaj. Papież Franciszek był dla Ameryki Południowej świętością, żyli nim jak my Janem Pawłem II. To zrozumiałe – pochodził stąd, rozumiał ich, mówił tak, jak oni myślą. Ale teraz może to być przeszkodą w przyjęciu Leona XIV. Nie dlatego, że jest inny, ale przez ich uczuciowość i przywiązanie do Franciszka. To nie kwestia tego, czy nowy papież mi się podoba, czy spełnia moje oczekiwania. Najważniejsze, że jest wyzwaniem dla mojej wiary, nowym punktem spojrzenia na dzisiejsze sprawy. Papież prowadzi nas przez wzburzone morze dzisiejszego świata – dzisiaj, nie wczoraj. Tylko się obawiam, czy Ameryka Południowa sobie z tym poradzi, bo podchodzi do spraw bardzo uczuciowo.

Papież w pierwszym przemówieniu mówił o pokoju i solidarności. To efekt tej specyficznej wrażliwości wyniesionej z pracy misyjnej?

Słuchałem jego wypowiedzi, gdy był biskupem. Zwróciłem uwagę na przemówienie, jakie wygłosił po otrzymaniu doktoratu honoris causa w Chiclayo. Mówił o holistycznym podejściu do etyki katolickiej – że jako biskup będzie zwracał uwagę na wszystkie istotne punkty nauczania społecznego Kościoła. Nie tylko więc będzie potępiał aborcję, ale też – kontynuując naukę poprzedników – będzie pokazywał, że kara śmierci jest przeciwko ludzkiej godności. Nie będzie akcentował pojedynczych aspektów nauczania Kościoła, jak czynił Franciszek wobec sprawiedliwości społecznej. Podejrzewam, że będzie u niego wszystko wyważone – będzie papieżem środka. Będzie pośrednikiem, będzie łączył poprzednie pontyfikaty. Będzie podkreślał wszystkie ważne aspekty nauczania, bez nadmiernego akcentowania jednego punktu. W ten sposób będzie szukał pokoju i jedności w Kościele, żeby nie było podziałów.

Czy wybór papieża – misjonarza na Stolicę Piotrową wpłynie na odnowę ducha misyjnego w całym Kościele?

Leon XIV nie będzie musiał mówić, że każdy jest misjonarzem, bo sam nim był. Jego sposób bycia i podejście do ludzi będzie tego dowodem. Misjonarze mają inne podejście, są bardziej otwarci. Mam taką definicję: misjonarz to człowiek, który chodzi po niewydeptanych ścieżkach. Czekam, żeby Leon XIV wprowadził nas na nową ścieżkę, poszerzył horyzonty. Misjonarz jest do tego zdolny. Jan Paweł II pisał w Redemptoris missio, że misjonarz puka do ludzkich serc, mówiąc: „otwórzcie się na Chrystusa”. Ale nie używa siły czy przemocy, nie rozpycha się łokciami. To właśnie Leon XIV mówił, że indoktrynacja jest moralnie zła. Należy rozmawiać, wchodzić w dialog ze światem, proponować wartości, a nie narzucać je, również dotyczy to Boga. To kontynuacja linii od Jana Pawła II: dialog ze światem. Misjonarz to potrafi, ma wyczucie. Wie, że niczego nie osiągnie przez narzucanie. Należy rozmawiać z ludźmi, być z nimi i być świadkiem Chrystusa, a nie tylko Go głosić.

Leon XIV jako prefekt Dykasterii do spraw Biskupów mówił, że biskup nie może żyć zamknięty w pałacu. Czy to oznacza, że jego pontyfikat wymusi konkretne zmiany w działaniu hierarchii kościelnej?

Paradoksalnie Leon XIV mówi o bliskości z ludźmi, ale krytycy będą pytać: jak będzie blisko, skoro przeniósł się z domu świętej Marty do Pałacu Watykańskiego, gdzie mieszkali poprzedni papieże? Franciszek chodził w czarnych butach z teczką i mieszkał skromnie. Czy zmienił biskupów? Nie wiem, ale zapoczątkował pewien trend. To że sam doświadczył biedy i prostoty na misjach, będzie miało pozytywny przekaz dla biskupów. Może kontynuować linię Franciszka w mianowaniu biskupów, szukając ludzi na peryferiach – sam jest tego dzieckiem. To Franciszek go wybrał, znalazł daleko na peryferiach. Gdyby chodził dawną linią, biskupami zostawaliby tylko ludzie z kurii. Będzie otwarty i będzie szukał ludzi na peryferiach. Ci biskupi będą mieli inne doświadczenie i spojrzenie na świat. W ten sposób będzie zmieniać Kościół.

Jakie według Ojca największe wyzwania stoją przed nowym papieżem?

Oczekuję na jego akcenty, na rozłożenie ich w nauczaniu. Dużo mówi już samo imię – Leon XIV. Nie musiałem sięgać do encykliki Leona XIII Rerum novarum, bo często o niej pisałem. W pierwszym przemówieniu do kardynałów powiedział, że wyzwaniami są świat współczesny, kwestie społeczne, sztuczna inteligencja. Rerum novarum broniła spraw robotniczych, krytykowała socjalizm i kapitalizm, ale punktem odniesienia była własność prywatna. Ciekaw jestem, jak te akcenty rozłoży Leon XIV, skoro już wskazał na sztuczną inteligencję i nowe technologie. Ważne, żebyśmy patrzyli na papieża nie przez pryzmat tego, czy się nam podoba, ale jaki wskaże kierunek, który może być zaskoczeniem. Papież pokazuje różne punkty w świecie, na które należy zwrócić uwagę. Na to czekam.

Ojciec bardzo interesuje się kwestiami ekonomicznymi i często o nich pisze. Jakie konkretne wyzwania gospodarcze widzi Ojciec przed Kościołem w kontekście nowego pontyfikatu?

To szersza kwestia, ale z nadzieją patrzę na Leona XIV przez to odwołanie do Rerum novarum, do tej encykliki. Mam nadzieję na bardziej realistyczne podejście do ekonomii, bez nadmiernego akcentu na sprawiedliwość społeczną, która dziś przybiera inną barwę niż kiedyś w Kościele. Moja nadzieja opiera się na tym, że jest Amerykaninem – ma doświadczenie gospodarki, dobrego kapitalizmu amerykańskiego, gdzie człowiek swoją pracą zdobywa pieniądze i dochodzi do pozycji.

Co to oznacza praktycznie dla funkcjonowania Kościoła?

Ważne, że Kościół amerykański jest inaczej skonstruowany ekonomicznie niż europejski. Nie otrzymuje pieniędzy od państwa, nie ma grantów czy przywilejów. Jest rozdział finansowy od państwa i tak Kościół funkcjonuje lepiej. Widziałem film o różnicy między Kościołem niemieckim a amerykańskim. W Niemczech państwo zbiera podatek kościelny, ale dwa razy mniej ludzi chodzi do kościoła niż w USA i dwa razy mniej wierzy w Boga. Wolność finansowa jest pozytywna dla Kościoła. Mniejsze podatki, więcej wolności obywatelskich i przedsiębiorczości – to dobre dla Kościoła. Leon XIV zna amerykański Kościół, gdzie religijność jest inna – modlą się codziennie, przed jedzeniem. W Europie nie jest to tak powszechne. Ta duchowość jest zupełnie inna. Mam nadzieję, że wniesie więcej tej duchowości i wolności.

Czy można spodziewać się, że te doświadczenia przełożą się na konkretne nauczanie społeczne?

Leon XIV mówił też o mediach. Na spotkaniu z dziennikarzami podkreślał, że musimy zwrócić uwagę na krytyczne myślenie, że nie możemy przyjmować wszystkiego, co dają media. To też wolność. Mam nadzieję na więcej w nauczaniu papieskim o wolności gospodarczej i obywatelskiej. Benedykt XVI w encyklice Spe salvi pisał, że świat bez wolności nie będzie światem lepszym. Leon XIV w przemówieniu do kardynałów odwoływał się do tej encykliki. Mam nadzieję, że w tym kierunku będziemy szli.

Czy ma Ojciec jakieś szczególne oczekiwania wobec tego pontyfikatu z perspektywy kogoś, kto sam pracuje na misjach?

Jak mówiłem – misjonarz chodzi po niewydeptanych ścieżkach. To znaczy, że nie boi się nowości, że potrafi dostosować się do różnych sytuacji i kultur. Ma głębokie zrozumienie tego, co znaczy być na peryferiach, ale jednocześnie wie, jak dotrzeć do centrum ludzkiego serca. Każdy papież jest wyzwaniem, ale Leon XIV może być szczególnym wyzwaniem, bo wnosi doświadczenie człowieka, który naprawdę żył z biednymi, który sam musiał walczyć o podstawowe rzeczy. To może zmienić perspektywę całego Kościoła na to, co naprawdę jest ważne.

——————-

Wywiad ukazał się w Piśmie Stowarzyszenia Pomocników Mariańskich w Polsce „Z Niepokalaną”, Jesień III/2025, str. 8-10. 

Zdjęcie: Papież Leon XIV. Fot. Vatican Media.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to top