W drugą sobotę maja udałem się do wioski Corza położonej na Pampa de Tana, rozległej pustynnej równinie, aby świętować Święto Znalezienia Krzyża Świętego, znane tutaj jako „Krzyż Majowy” (la Cruz de Mayo). Nikt nie mieszka tutaj na stałe. Dojeżdżają z Iquique, a tutaj mają swoje gospodarstwa rolne. Kilka razy w roku odwiedza ich o. Karol Gajer SVD, werbista z Rybnika, który od 19 lat pracuje w Chile.
Obchody Krzyża Majowego narodziły się w okresie hiszpańskiego podboju, gdy misjonarze, którzy nie znali miejscowego języka, używali krzyża jako symbolu przekazywania przesłania chrześcijańskiego. Ponieważ brakowało księży i obrazów religijnych, krzyż, który łatwo było skonstruować i umieścić w miejscu publicznym, stał się kluczowym elementem ewangelizacji. Przed reformą liturgiczną w 1969 roku święto to było obchodzone 3 maja i tak pozostało Chile w niektórych rejonach.
Tradycja tego święta nawiązuje do św. Heleny, która w IV wieku odnalazła prawdziwy krzyż Chrystusa w Ziemi Świętej. Przed swoją śmiercią prosiła chrześcijan, aby uroczyście obchodzili ten dzień, oddając cześć krzyżowi, który jest symbolem śmierci i zmartwychwstania Chrystusa. Taka była z pewnością intencja pierwszych misjonarzy, ale krzyż, uważany także za symbol nadziei i odnowy, wśród rdzennych ludów Ameryki Południowej stał się okazją do dziękczynienia Bogu za błogosławieństwa natury oraz prośby o nowe plony i płodność. Z biegiem czasu ta religijna tradycja Krzyża Majowego zaczęła się mieszać z lokalnymi wierzeniami, rdzennymi zwyczajami i głębokim związkiem z naturą.
W głębi kaplicy w Corza za ołtarzem stały dwa krzyże przyozdobione kwiatami, owocami i kolorowymi wstążkami. Ubrałem się na mszę św. i usiadłem obok o. Gajera, który przewodniczył Eucharystii. Przed krzyżami zauważyłem na ziemi koc, na którym rozrzucone były liście koki, butelka wina i paczka papierosów. Początkowo nie zrobiło to na mnie większego wrażenia. Dopiero na zakończenie mszy św., gdy na rozżarzone węgle wrzucono kadzidło i okadzono złożone na kocu dary i krzyże dotarło do mnie, że byłem świadkiem ceremonii zwanej w północnym Chile phawa.
Kilka tygodni wcześniej, podczas spotkania dla nowych misjonarzy w diecezji Iquique, rozmawialiśmy o religijności ludowej. W północnym Chile phawa była odprawiana przez rdzenną ludność regionu, zwłaszcza Ajmarów i Keczuów. Ma ona formę podziękowania pachamamie (inkaskiej bogini ziemi) za błogosławieństwa otrzymane w starym roku oraz prośbę o nowe. Czy katolik może uczestniczyć w kultach czczących Matkę Ziemię? Dokument biskupów południowoamerykańskich z Medellin (CELAM, 1968) stwierdza, że religijność ludowa nie powinna być oceniana z zachodniej perspektywy, ponieważ wiara zawsze przychodzi do człowieka owinięta językiem kulturowym, a w naturalnej religijności można dostrzec zalążki powołania od Boga.
W Corza nie było figurki przedstawiającej kobietę w ciąży, jak ta, która podczas Synodu biskupów o Amazonii w Watykanie wywołała kontrowersje i oskarżenia papieża Franciszka o idolatrię. Choć papież docenił eksponowanie rzeźb i wyraził szacunek dla rdzennych praktyk religijnych, nie brał jednak udziału w żadnym rytualnym kulcie pachamamy. Kilka lat temu tylko o tym czytałem, a teraz muszę zmierzyć się z pachamamą w chilijskiej rzeczywistości.
Po mszy św. ruszyła procesja z krzyżami w stronę Quebrada de Tana, czyli wąwozu, w którym płynie potok Tana. Ma on swoje źródło w Andach i wpada do Oceanu Spokojnego. Dobra jakość gleby, sprzyjający klimat i dostępność wody w wąwozie pozwalają na uprawę warzyw i owoców, które trafiają do portowego miasta Iquique, gdzie nigdy nie pada deszcz.
Po drodze zatrzymywaliśmy się kilka razy, aby odmówić modlitwy o wodę, dobre urodzaje i ochronę przed klęskami. Przy każdej stacji o. Gajer błogosławił pola, kropił je wodą święconą, a krzyże okadzał dymem, który unosił się wysoko z naszymi modlitwami nad wąwozem w intensywnym słońcu pustyni Atakamy.
Zwyczaj odmawiania modlitwy o błogosławieństwo Boże dla rolników oraz o dobrą pogodę, która zapewni obfite plony, jest obecny także w Polsce. Nosi on nazwę Dni Krzyżowych, ponieważ procesje kierują się w stronę krzyży stojących w polu. Podczas pielgrzymowania i modlitwy kapłan błogosławi pola, kropiąc je wodą święconą. Procesje te zastąpiły dawny rytuał rolniczy zwany okrążaniem pól, którego celem prawdopodobnie była ochrona upraw przed klęskami żywiołowymi, czarami oraz złymi mocami.
Czy w Corza byłem świadkiem synkretyzmu, którego powinienem się obawiać? Gilberto Pauwels OMI, antropolog i założyciel Centro de Ecología y Pueblos Andinos, tłumaczy, że dla ludów pierwotnych istnienie Boga Stwórcy, zwanego czasem Ojcem Przedwiecznym, jest czymś oczywistym, a wszystko inne jest jego dziełem, które również zasługuje na uwagę. „Jeśli mogę zaopiekować się własną matką, chronić ją, bronić, dziękować jej, dawać i otrzymywać. (…) Dlaczego nie mógłbym zrobić tego samego z Matką Ziemią, również stworzeniem Bożym?” – pisze belgijski misjonarz na stronie internetowej swojego Centrum.
W lutym, podczas uroczystej ceremonii, w której wzięli udział burmistrz, radni oraz społeczność Huara, gdzie znajduje się parafia ojca Gajera, poświęcono pięć furgonetek. Wydarzenie to miało charakter tradycyjnej phawy. Między błogosławieństwem pojazdów a błogosławieństwem pól istniała jedna zasadnicza różnica: pola z Corza były błogosławione krzyżem.
—————
Komunikaty SVD – Czerwiec 2025, str. 18-19.
Zdjęcie u góry: Uroczystość Krzyża majowego, Chile. Fot. Jacek Gniadek SVD.
O. Karol Gajer SVD przewodniczy uroczystości Krzyża Majowego w Corza, Chile. Fot. Jacek Gniadek SVD