Kilka myśli do czytań i Ewangelii na 26. Niedzielę Zwykłą, rok C:
„U bramy jego pałacu leżał żebrak pokryty wrzodami, imieniem Łazarz” – czytamy w dzisiejszej Ewangelii.
W przypowieściach Jezusa postacie zazwyczaj pozostają anonimowe, jednak w dzisiejszej Ewangelii pojawia się żebrak o imieniu Łazarz, który zachorował i umarł. Miał zmartwychwstać i wzywać innych do pokuty, lecz Abraham stwierdza, że nawet gdyby ktoś powstał z martwych, nie skłoniłoby to ludzi do nawrócenia. Interesującą analogię odnajdujemy w Ewangelii według św. Jana, gdzie Jezus wskrzesza Łazarza, swojego przyjaciela. Mimo tego cudu, ludzie wciąż nie uwierzyli, że Jezus jest Mesjaszem.
Imię Łazarz jest grecką wersją imienia Eleazar. W języku hebrajskim Eleazar oznacza „Bóg pomógł”. W kontekście tej przypowieści imię to nabiera ironicznego znaczenia, ponieważ w jego ziemskim życiu nikt nie udzielił Łazarzowi pomocy. Jednak po jego śmierci Bóg go pocieszył. Bóg mu pomógł. Aniołowie Boży zaprowadzili go na łono Abrahama, gdzie znalazł ukojenie i spokój.
„Teraz on tu doznaje pociechy, a ty męki cierpisz” – czytamy w przypowieści. Greckie słowo „pocieszony” to parakaleō, od którego pochodzi termin „paraklet”, oznaczający pocieszyciela. To samo słowo pojawia się w Ewangelii Mateusza, gdy Jezus mówi: „Błogosławieni, którzy się smucą, oni będą parakaleō” – będą pocieszeni”. Innymi słowy, choć w tym życiu doświadczasz smutku, choroby, cierpienia czy głodu, w przyszłym świecie otrzymasz pocieszenie. Tak właśnie spotkało Łazarza na łonie Abrahama.
Drugim bohaterem przypowieści jest bogaty mężczyzna, który żyje w luksusie, ubierając się w purpurę i bisior. Purpurowy barwnik był niezwykle drogi, dlatego nosili go głównie członkowie rodziny królewskiej oraz najbogatsi. Bogacz codziennie ucztował w wystawny sposób, co było nienormalne, ponieważ większość ludzi ledwo wiąże koniec z końcem. Każdego dnia mijał żebraka leżącego u bramy, co sugeruje, że mieszkał w strzeżonym osiedlu.
Łazarz, pokryty wrzodami, pragnął nasycić się okruchami ze stołu bogacza. Innymi słowy, był tak głodny, że z chęcią zjadłby resztki z jego śmietnika. Warto zauważyć, że jedynymi, którzy okazują mu współczucie, są psy, liżące jego rany – w starożytności uważane za nieczyste zwierzęta, ponieważ krążyły po okolicy i zjadały zmarłych.
Bogacz umiera i zostaje zesłany do otchłani, gdzie cierpiał męki, a podniósłszy oczy, ujrzał Abrahama w oddali i Łazarza na jego łonie. Tekst grecki mówi, ze bogacz został zesłany do hadesu. Pierwotnie słowo „hades” było po prostu greckim tłumaczeniem hebrajskiego słowa szeol. Była to w Starym Testamencie kraina zmarłych, do którego trafiali wszyscy zmarli, niezależnie od ich uczynków. W czasach Jezusa, w okresie Drugiej Świątyni, pojawiły się nowe wyobrażenia o życiu pozagrobowym. Żydzi wierzyli, że królestwo umarłych dzieli się na dwie części i jedna była dla potępionych.
Warto zauważyć, że bogacz nie jest oskarżany o chciwość, kradzież czy cudzołóstwo, ani o żadne inne przewinienie wymienione w Dziesięciu Przykazaniach. Jego jedynym grzechem jest zaniedbanie, które wynika z pychy. Łazarz leżał u bramy, a bogacz nie mógł powiedzieć, że go nie widział. Widział go za każdym razem, gdy wychodził i wchodził. Znał go, ponieważ w zaświatach znał jego imię, gdy prosił Abrahama: „Ojcze Abrahamie, ulituj się nade mną i przyślij Łazarza, aby koniec swego palca umoczył w wodzie i ochłodził mój język, bo strasznie cierpię w tym płomieniu”. Bogacz trafia do otchłani nie z powodu popełnionych grzechów, ale z powodu braku miłości i zaniedbania. Możemy zgrzeszyć nie tylko czynem czy myślą, ale także przez zaniedbanie dobra.
Jezus ostrzega nas przed niebezpieczeństwem bogactwa. Bogacz prowadził życie pełne komfortu i wygody, skupiony wyłącznie na sobie. Te cechy mają swoje źródło w grzechu głównym: pysze, czyli nieumiarkowanej miłości własnej, która zaślepiła go na cierpienie innych i uniemożliwia mu ich wsparcie. I właśnie przed tym ostrzega nas Jezus w tej przypowieści – przed zatwardziałością serca, która może wynikać z luksusu, obżarstwa i bogactwa.
Pierwsze czytanie pochodzi z Księgi proroka Amosa. Amos, prosty pasterz pielęgnujący sykomory, krytykuje grzesznych bogaczy z północnych plemion Izraela, gdzie panowało bałwochwalstwo – grzech popełniony przez przywódców Izraela, który doprowadził do ich wygnania. W swojej wyroczni Amos nie koncentruje się jednak na bałwochwalstwie czy cudzołóstwie, lecz na lenistwie oraz życiu w luksusie i obżarstwie. „Leżą na łożach z kości słoniowej i wylegują się na dywanach; jedzą oni jagnięta z trzody i cielęta ze środka obory.” Co oni robią? ” Ich życie to wygoda, lenistwo i obżarstwo. Właśnie w tym kontekście dostrzegamy związek między prorokiem Amosem a przypowieścią o bogaczu z Nowego Testamentu.
Podobieństwo to widoczne jest także w dzisiejszym Psalmie, który podkreśla miłość Boga do ubogich. Psalmista mówi: „Bóg wiary dochowuje na wieki, uciśnionym wymierza sprawiedliwość, chlebem karmi głodnych”. Widzimy zatem Bożą miłość do biednych i głodnych, co stanowi pomost między fragmentem ze Starego i Nowego Testamentu.
Na zakończenie pozostaje nam list św. Pawła, w którym znajduje się fragment dotyczący toczenia dobrych walk. Apostoł Narodów posługuje się językiem zaczerpniętym ze sportu i treningu, aby opisać życie duchowe. Pisze ten list do młodego duszpasterza, Tymoteusza, udzielając mu wskazówek dotyczących prowadzenia innych w życiu duchowym do Chrystusa.
Paweł pisze: „Walcz w dobrych zawodach o wiarę”. Używa ziemskiego obrazu, aby opisać duchową walkę, posługując się greckim słowem agōn, które oznacza przede wszystkim walkę, zmaganie lub zawody. Termin ten wywodzi się z kontekstu greckiej kultury, gdzie odnosił się do rywalizacji sportowej, jak w igrzyskach, ale także do szerszego pojęcia zmagań, konfliktów czy wysiłku. W podobny sposób pisze w pierwszym też w liście do Koryntian: „Czyż nie wiecie, że gdy zawodnicy biegną na stadionie, wszyscy wprawdzie biegną, lecz jeden tylko otrzymuje nagrodę? Każdy, który staje do zapasów, wszystkiego sobie odmawia; oni, aby zdobyć przemijającą nagrodę, my zaś nieprzemijającą. Ja, przeto biegnę nie jakby na oślep; walczę nie tak, jakbym zadawał ciosy w próżnię, lecz poskramiam moje ciało i biorę je w niewolę, abym innym, głosząc naukę, sam przypadkiem nie został uznany za niezdatnego.”
Paweł pisze dalej do Tymoteusza: „Podążaj za sprawiedliwością, pobożnością, wiarą, miłością, wytrwałością, łagodnością.” Aby to osiągnąć, Tymoteusz będzie musiał trenować jak sportowiec, aby wyrobić w sobie stałą dyspozycję do czynienia dobra. Choć został ochrzczony i wyświęcony na duchownego, to jednak nie wystarczy. Paweł poucza Tymoteusza, aby nie zapominał o pracy nad sobą.
Paweł pisze, że Tymoteusz musi walczyć „aż do przyjścia Chrystusa”. Zachęca go, aby pozostał wierny, walczył i był świadkiem aż do drugiego przyjścia Chrystusa.
Tertulian, jeden z pierwszych Ojców Kościoła łacińskiego, pisze, że uczeń Chrystusa toczy dobrą walkę i świadczy o Chrystusie, ale nie czyni tego sam. Każdy dobry sportowiec ma trenera. A kto jest moim trenerem? Duch Święty. Żywy Bóg jest naszym opiekunem i prowadzi nas ku życiu wiecznemu.
Bogacz codziennie mijał Łazarza leżącego przed jego domem, ale go nie zauważał. Skupiony był na sobie, na wygodzie i rozrywce. Dlatego uczeń Chrystusa musi nieustannie pracować nad samodoskonaleniem, niczym sportowiec. Bogacz niczego nie ukradł, nie popełnił cudzołóstwa ani żadnego innego grzechu wymienionego w Dziesięciu Przykazaniach. Jego jedynym błędem było zaniedbanie. „Walcz w dobrych zawodach o wiarę, zdobywaj życie wieczne”.