Dialog z chorymi, zarażonymi i dotkniętymi rodzinami

Ten tekst był przygotowany w oryginale w języku angielskim na werbistwskie webinarium zorganizowane przez o. Stanislausa T. Lazar’a SVD, sekretarza ds. misji w Generalacie w Rzymie. Konferencja on-line nosiła tytuł  „Pandemia i dialog profetyczny”.  Artykuł był podstawą do wygłoszenia 15-minutowej prezentacji 23 kwietnia 2021 r. W wersji drukowanej ukaże się razem z innymi artykułami w książce, która zostanie wydana przez misjonarzy werbistów na Filipinach. Św. Arnold Janssen pojmował misje jako ustawiczny dialog Boga z ludzkością. Tak rozumiany dialog jest od początku wpisany w werbistowską duchowość.

————————————–

Jest taka stara opowieść chińska o człowieku, który poszedł na targ kupić buty, ale przedtem w domu zmierzył sobie długość stopy i zanotował na kartce. Niestety po przybyciu do miasteczka zauważył, że zapomniał karteczki z pomiarem. Pędem wrócił po nią do domu. Gdy znów przybył do miasteczka, targ był już zamknięty i nie kupił butów. Zmarnował tylko swój czas. Rozczarowany opowiedział swą historię koledze. A gdy ten go zapytał, dlaczego po prostu nie przymierzył buta na miejscu, odpowiedział, że bardziej wierzy pomiarowi.

Dziś ludzkość straciła kontakt z rzeczywistością. Zamiast kierować się zdrowym rozsądkiem, politycy, lekarze i dziennikarze wolą wierzyć w modele, które przewidują rozwój pandemii, aby decydować o środkach, jakie należy podjąć, aby jej zapobiec. Można zaobserwać coraz mniej miejsca na zdrowy rozsądek i czerpanie z doświadczeń poprzednich pokoleń. Decyzje podejmują politycy, którzy powołują rady ekspertów i chowają się za ich plecami. Eksperci stają się politykami, a politycy uzasadniają swoje działania wyborami ekspertów. Podczas gdy wirus zbiera swoje żniwo, reakcja świata i Kościoła nie jest adekwatna do wyzwania. Chaos i brak logiki wyłaniają się z działań, które obserwuję wokół siebie i na świecie, tworząc atmosferę, w której trudno odróżnić kogoś chorego na Covid-19 od zarażonych koronawirusem. Jak my, misjonarze Słowa Bożego i Kościół, powinniśmy odpowiedzieć na te wyzwania? Odpowiedź na to pytanie wymaga najpierw ukazania ogólnego kontekstu.

W niniejszym artykule skupię się na moim doświadczeniu walki z koronawirusem w kulturze zachodniej. Uważam, że taki tekst powinien być napisany przez kilku współbraci z różnych kontynentów i z różnych kręgów kulturowych. Medycyna musi opierać się na faktach. Tylko w tym kontekście możemy mówić o dialogu z chorymi, zarażonymi i ich rodzinami. Problem tkwi nie tylko w niesieniu posługi sakramentalnej chorym. To nie tylko opieka duszpasterska nad rodzinami, które opłakują stratę swoich bliskich i które nie mogły być z nimi, ponieważ ostatnie pożegnanie na cmentarzu ograniczało się do kilku osób. Problem tkwi w strachu, który paraliżuje wszystkich. Światowy chaos informacyjny dodatkowo przyczynia się do tego strachu, spróbujmy więc uporządkować fakty. Pomoże nam to zidentyfikować partnerów w dialogu i naszą rolę w tym procesie.

Angielska triada

Zacznijmy od zdefiniowania tego, czym jest choroba. Chory to nie tylko ktoś, kto jest podłączony do respiratora z powodu Covid-19 w szpitalu. Według definicji Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) zdrowie to stan pełnego dobrostanu fizycznego, psychicznego i społecznego. W ostatnich latach definicję tę uzupełniała umiejętność prowadzenia produktywnego życia społecznego i gospodarczego oraz wymiar duchowy. Zdrowie to bardzo złożone i rozległe zagadnienie.

Stan ogólnego dobrostanu fizycznego, psychicznego i społecznego obejmuje trzy wymiary zdrowia: biomedyczne, fenomenologiczne (psychologiczne) i społeczno-kulturowe (behawioralne). Są one przedmiotem zainteresowania trzech odpowiednich dziedzin nauki. Te wymiary odpowiadają trzem słowom obecnym w języku angielskim: disease (choroba widziana przez lekarza), illness (choroba rozumiana jako poczucie dyskomfortu) i sickness (choroba z perspektywy społecznej). Ta triada ujmuje rozróżnienie pomiędzy klinicznym i subiektywnym wymiarem ludzkiego cierpienia i opisuje wielowymiarowy wymiar zjawiska chorobowego.

Dla medycyny kluczowym pojęciem jest biologiczny wymiar choroby, ale najważniejsza jest jej subiektywna percepcja. To uczucie dyskomfortu sprawia, że ​​osoby szukają profesjonalnej pomocy medycznej i formalnej diagnozy, aby usankcjonować ich status chorego. Obecny chaos informacyjny i panika utrudnia im wizytę u lekarza. Musimy pamiętać, że Covid-19 nie jest jedyną chorobą. Wszyscy skupiliśmy się na Covid-19 i zapomnieliśmy o milionach ludzi z innymi chorobami. W Polsce (38 mln mieszkańców) 9 mln osób cierpi na nadciśnienie, 3 mln na cukrzycę, 2 mln na przewlekłą obturacyjną chorobę płuc, 2 mln na niewydolność krążenia. Jeśli nie zajmiemy się nimi i nie będziemy ich leczyć, wkrótce skończy się prawdziwa epidemia zgonów. W Polsce codziennie umiera około 1100 osób, w tym około 300 na raka. Na całym świecie do tej pory przez Covid-19 zginęło 2,8 miliona ludzi, ale ponad 3 miliony ludzi umiera każdego roku z powodu picia alkoholu.

Dzisiejsza pandemia w żadnym wypadku nie jest największą pandemią w historii ludzkości, choć plasuje się w pierwszej dziesiątce. Warto porównać obecną pandemię z przeszłymi plagami z dwóch powodów, poniewż pomoże to nam uświadomić sobie, że było wiele pandemii gorszych niż ta, z którą mamy dziś do czynienia. Covid-19 to choroba, która szybko spustoszyła nasz świat. Jednak na szczęście ta sytuacja bardzo rzadko dotyka dzieci, a śmiertelność (liczona jako stosunek liczby zgonów z powodu danej choroby do liczby osób cierpiących na tę chorobę) jest znacznie niższa niż w przypadku wielu innych znanych pandemii. Śmiertelne żniwo zarazy w średniowieczu jest przedmiotem zażartej debaty. Wielu historyków szacuje, że w ciągu pięciu lat zginęło od 25 do 200 milionów ludzi, co stanowiło od 5% do 40% ówczesnej światowej populacji. W trwającej pandemii Covid-19 potwierdzono dotychczas, że 0,0025% światowej populacji zmarło z powodu SARS-Cov-2. Dla porównania, w poprzednim stuleciu grypa hiszpańska (1918–1919) spowodowała ponad 50 milionów zgonów na całym świecie, grypa azjatycka (1957) – około 1 miliona, a grypa hongkońska (1968) także około 1 miliona zgonów.

Medycyna oparta na dowodach

Wspomniałem wyżej, że medycyna wymaga faktów. W 1991 r. Gordon Guyatt, profesor medycyny i epidemiologii klinicznej na Uniwersytecie McMaster w Hamilton w Kanadzie, ukuł termin „medycyna oparta na dowodach” (Evidence-Based Medicine, EBM). Proste przedstawienie danych z badań naukowych (dowodów) tylko z nazwy nie oznacza, że ​​jest wystarczające do podjęcia decyzji klinicznych lub odgrywa najważniejszą rolę w tym procesie. Choć są one konieczne, podkreśla się potrzebę ich umiejętnego zastosowania. Dlatego zanim będziemy mogli wykorzystać dane, musimy najpierw dokładnie zidentyfikować odpowiednią sytuację kliniczną, tj. ustalić diagnozę i dostępne opcje leczenia. Te ostatnie zależą również od warunków systemu opieki zdrowotnej (dostępność badań diagnostycznych, leków, zabiegów itp.). Indywidualne umiejętności i doświadczenie lekarza są tutaj niezastąpione.

Niemniej jednak uwzględnienie pozytywnych i negatywnych skutków różnych działań diagnostycznych i terapeutycznych wymaga znajomości danych badawczych, tj. umiejętności ich odnalezienia, krytycznej oceny ich wiarygodności i istotności klinicznej oraz powiązania ich z danym pacjentem. Dopiero wtedy możemy wybrać optymalną procedurę. W tym procesie musimy również brać pod uwagę system wartości i preferencje pacjenta.

Alternatywne sposoby walki z koronawirusem

Niestety dzisiaj brakuje takiego podejścia. Decyzje o leczeniu podejmowane są w urzędach państwowych. Lekarz ma niewielkie pole manewru. Zdanie odrębne jest cenzurowane w mediach społecznościowych, takich jak Facebook czy Twitter, które są kontynuacją jedynej narracji dominującej w telewizji publicznej i mediach głównego nurtu. Trzej epidemiolodzy amerykańscy z trzech uniwersytetów Harvard, Oxford i Stanford University Medical School zaproponowali inną strategię walki z pandemią. Autorzy deklaracji Great Barrington uważają, że polityka blokowania gospodarki i zamykania szkół ma niszczący wpływ na krótko- i długoterminowe zdrowie publiczne. Twierdzą, że dopóki społeczeństwo nie uzyska odporności stadnej, należy skupić się na ochronie osób najbardziej zagrożonych. Takie podejście nazywa się „ochroną skoncentrowaną”. W marcu 2021 r. zostali zaproszeni przez gubernatora Florydy, Rona DeSantisa, na debatę, jak poradzić sobie z epidemią. Następnie YouTube usunął wideo z debaty.

Szwecja jest przykładem kraju, w którym walka z pandemią rozwijała się zgodnie z tą zasadą. Nie było prawie żadnych zakazów, tylko zalecenia. Nigdy nie było obowiązku zakrywania ust i nosa. Szwecja, która zastosowała minimalne ograniczenia podczas pandemii koronawirusa, które dusiły znaczną część światowej gospodarki, pojawiła się od 2020 r. z mniejszym ogólnym wzrostem śmiertelności niż w większości krajów europejskich.

Doskonały przykład na to, że lockdown nie działa, pochodzi z dwóch stanów USA, które podjęły różne środki przeciwko pandemii. Władze Kalifornii postanowiły zaostrzyć lockdown w obliczu pandemii koronawirusa, a Floryda, podobnie jak Szwecja, postawiła na zdrowy rozsądek. Teraz, prawie rok później, widzimy, że dane dotyczące hospitalizacji i zgonów są w zasadzie identyczne. Spójrzmy teraz na przykład na Szwajcarię. Liczba przypadków na milion mieszkańców w tym kraju, którzy nie realizowali polityki ścisłego lockdownu, jest podobna do tej we Francji. Jednak liczba zgonów jest o prawie połowę niższa, a dzieje się tak w kraju, w którym średnia długość życia jest jedną z najdłuższych na świecie.

Co dziś czują ludzie, którzy rok temu nosili rękawiczki? Ci, którzy zdezynfekowali wszystkie powierzchnie i nadmiernie myli ręce, dowiadują się dzisiaj, że na podstawie badań naukowych ryzyko zakażenia SARS-CoV-2 z zanieczyszczonych powierzchni jest niskie, na ogół mniej niż 1 na 10 000. A to nie jest nowa wiedza. Magazyn „Nature” donosi, że światowa sprzedaż środków dezynfekujących w ubiegłym roku wzrosła o ponad 30% w porównaniu z 2019 r. Nowojorski Metropolitan Transit Authority w odpowiedzi na pandemię wydało na urządzenia sanitarne prawie pół miliona dolarów. A „Lancet” pisze teraz w sposób odkrywczy, że szansa na transmisję przez powierzchnie nieożywione jest znikoma.

Niedawno członek Rady Lekarskiej przy Prezesie Rady Ministrów, sam specjalista chorób zakaźnych, stwierdził w jednym z wywiadów, że noszenie masek na otwartej przestrzeni jest według najnowszych badań naukowych bezcelowe. Każdy zdroworozsądkowo myślący człowiek wiedział o tym od początku, ale i tak musiał je nosić pod groźbą grzywny. Swoboda przemieszczania się podlega ograniczeniom bez żadnych podstaw naukowych. Takie działania rządu tworzą atmosferę strachu i coraz wiekszej niepewności. Rządy próbują kontrolować sytuację, ale w rzeczywistości wprowadzają jeszcze większe zamieszanie.

W Europie Zachodniej próba powstrzymania rozprzestrzeniania się wirusa polegała głównie na stosowaniu metod niefarmaceutycznych za wszelką cenę, niezależnie od kosztów ekonomicznych, społecznych i zdrowotnych. Jedną z tych metod był dystans społeczny, zamykanie przedsiębiorstw i szkół, zakaz opuszczania domu i przemieszczania się, zamykanie granic, ograniczanie ruchu w kraju. Ludzie domagali się innej strategii i wyrażali wątpliwości co do oficjalnych metod walki z pandemią stosowanych w większości krajów świata, ale nie dopuszczono ich do głosu. Ich zdaniem lockdowny zostały wprowadzone z naruszeniem praw obywatelskich i bez uwzględnienia szkód. Dla wielu osób kwarantanna sprawiła, że ​​w żadnym wypadku nie mogli wyjść z domu, aby zająć się wieloma pilnymi sprawami. Takich osób w Polsce jest obecnie około pół miliona.

Straty ekonomiczne spowodowane lockdownem są ogromne i trudne w tej chwili do oszacowania. Należy pamiętać, że według WHO nasze zdrowie zależy również od wymiaru ekonomicznego. Oprócz gospodarki są też kwestie społeczne. Mam przez to na myśli zamykanie szkół i trzymanie dzieci w jakichś dyssocjalnych bańkach. Ponadto place zabaw i boiska sportowe zostały zamknięte, mimo że badania wykazały, że transmisja tego wirusa na zewnątrz jest minimalna i na otwartej przestrzeni wynosi około 1 promila. Zakaz aktywności na świeżym powietrzu to kolosalny błąd. Coraz więcej dzieci potrzebuje teraz wizyty psychologicznej lub psychiatrycznej. Wyniki badań pokazują, że co trzecie dziecko wymaga wsparcia terapeuty. Szkoda, jaką wyrządziliśmy naszym dzieciom, jest niewyobrażalna i długo będziemy spłacać ten dług.

André Comte-Sponville, francuski filozof, ubolewa nad tym, że młodzi ludzie zostali zmuszeni poświęcają swojego życie na ołtarzu zdrowia dla dobra osób starszych. W rozmowie z francuskim magazynem „Le Temps” mówi: „Medycyna  drogo kosztuje. Dlatego potrzebuje dobrze prosperującej gospodarki. Kiedy wyjdziemy z  tego zamknięcia (fr. confinement)? Oczywiście musimy wziąć pod uwagę dane medyczne, ale także dane gospodarcze, społeczne, polityczne i ludzkie! Zwiększyć wydatki na zdrowie? Bardzo dobrze. Ale jak, jeśli gospodarka się załamie? Wiara, że pieniędzy będzie wciąż w bród, jest iluzją. To nasze dzieci spłacą dług za chorobę, o której należy pamiętać, że średni wiek zgonu wynosi 81 lat. Tradycyjnie rodzice poświęcali się dla swoich dzieci. Robimy coś przeciwnego! Moralnie nie uważam, że jest to w porządku!”

Wiedza jest rozproszona

Dlaczego dzisiaj panuje taki chaos informacyjny, który sam w sobie jest źródłem strachu i niepokoju? Yuval Noah Harari udziela odpowiedzi w swojej książce „Homo Deus. Krótka historia jutra”. Opisuje tam wysłannika Gorbaczowa, który podróżował z Moskwy do Londynu, aby zobaczyć, jak działa kapitalizm. Poszedł na giełdę i przeprowadził wywiady z profesorami ekonomii. W końcu zadał jedno pytanie. Zdziwił się, że przed piekarniami w wielomilionowej stolicy nie ma kolejek. Chciał spotkać się z koordynatorem ds. sprzedaży piekarni w Londynie, ale dowiedział się, że nikogo takiego nie ma. Gdyby ten sam wysłannik Gorbaczowa przyjechał dziś do Warszawy, zapytałby o osobę, która kieruje zespołem ds. kryzysu wywołanego koronawirusem. W Londynie system działał sam bez takiej centralnej kontroli. Teraz to nie działa, więc prawdopodobnie ktoś musi nim „zarządzać”.

Friedrich A. von Hayek powiedział kiedyś, że wiedza ekonomiczna jest rozproszona, więc pojedynczy umysł nie jest w stanie pojąć złożonego działania popytu, podaży i systemu cen. Jest ona podzielona między jednostki we fragmentach, które są najczęściej niepełne, a czasem wręcz sprzeczne ze sobą. Dotyczy to nie tylko ekonomii, ale całej działalności człowieka, w tym medycyny zajmującej się zdrowiem publicznym. Planowanie centralne oznacza koniec wszelkiej racjonalności ekonomicznej. Kolejna decyzja rządu o zaostrzeniu lockdownu, który nie ma żadnych naukowych podstaw i nigdy nie powinien być wprowadzany w celu spowolnienia rozprzestrzeniania się wirusa, nie jest oznaką chwilowego kryzysu, a skutkiem socjalistycznego zarządzania. Harari pisze w swojej książce, że dzisiaj następuje przejście od epoki humanizmu do epoki dataizmu, czyli nowej formy religii, w której przepływ informacji stanowi najwyższą wartość. Działania rządów dowodzą czegoś innego. Chociaż wszystko jest w Internecie, jedna osoba nie potrafi z tej wiedzy właściwie skorzystać.

Na moim blogu pisałem, że w polskiej prasie katolickiej brakuje krytycznej analizy strategii rządu w zakresie walki z koronawirusem i przedstawienia alternatywnych rozwiązań. „Dlaczego miałyby pojawiać się artykuły krytykujące lockdown” – zapytał mnie ktoś na Twitterze. Dlaczego? Ponieważ zawsze jest więcej niż jedno rozwiązanie. Istnieją tysiące argumentów przeciwko blokowaniu gospodarki, które są poddawane rządowej cenzurze. Kościół katolicki powinien służyć jako oaza wolności w poszukiwaniu prawdy. Pokazywanie różnych punktów widzenia uczy krytycznego myślenia i rozwija. Trudno wyobrazić sobie dialog bez wsłuchiwania się w głosy innych, zwłaszcza tych naukowców marginalizowanych przez rząd.

Tego brakuje nam dzisiaj w Kościele. Nie ograniczam się do czytania naszych Ojców Kościoła, aby zrozumieć świat. Comte-Sponville, francuski filozof i ateista, ostrzega nas, że „życie, które całkowicie poświęca się ochronie przed śmiercią, byłoby siłą rzeczy chorobliwe i bez smaku”. Jeffery A. Tucker, libertarianin i nawrócony katolik, napisał na Twitterze: „„Jeśli wierzysz w lockdown, zamknij się sam w domu. Zostaw wszystkich innych w spokoju.”

Papież emeryt Benedykt XVI w encyklice „Spe salvi” nauczał, że doskonałość nie przynależy naturze ludzkiej, gdyż „moc grzechu pozostaje ciągle straszną teraźniejszością”. Życie to nie tylko brak wirusa i ujemny test na Covid-19. Bezpieczeństwo socjalne, a teraz bezpieczeństwo sanitarne nie jest i nie może być celem człowieka.

Wspólną przyczyną ostatnich kryzysów jest brak prawdziwych wyzwań dla ludzi żyjących w państwie opiekuńczym. Warunki, w których wszystko jest pod ręką bez kosztów i zobowiązań, prowadzą do utraty odpowiedzialności i współzależności społecznej, a w konsekwencji do samozniszczenia. Niektórzy ekonomiści, na przykład z austriackiej azkoły ekonomii,  podkreślają, że usunięcie słowa „ryzyko” z codziennego życia tworzy świat, który długo nie przetrwa. To ryzyko i niepewność powodują powstanie przedsiębiorcy i przedsiębiorczości. Oznacza to, że przezwyciężenie niepewnej przyszłości jest sine-qua-none atrybutem każdego ludzkiego działania. Zakłamywanie rzeczywistości prowadzi do katastrofy. „Statek w porcie jest bezpieczny, ale nie po to buduje się statki” (Jan A. Shedd).

Nie tylko szczepionki

Watykańska Kongregacja Nauki Wiary stwierdziła w zeszłym roku, że stosowanie szczepionek przeciw Covid-19, które wykorzystały linie komórkowe pozyskane z abortowanych płodów w badaniach, nie oznacza formalnej współpracy przy aborcji, z której pochodzą komórki i z których zostały wyprodukowane szczepionki. W zeszłym tygodniu Komisja Episkopatu Polski wydała komunikat, że technologia produkcji szczepionek firmy AstraZeneca i Johnson & Johnson budzi moralny sprzeciw. Nie oznacza to jednak, że katolicy nie powinni z nich korzystać. Stanowisko Watykanu i biskupów polskich w sprawie szczepień przeciwko Covid-19 sprowadza się do zasadniczo tej samej treści, ale gdzie indziej postawiono akcenty. Krótko mówiąc, jeśli nie mamy wyboru, powinniśmy użyć dostępnych nam szczepionek. Jako pacjenci nie jesteśmy zobowiązani do analizowania sposobu wytwarzania konkretnych szczepionek, zwłaszcza gdy nie mamy realnego wpływu na wybór szczepionki.

Czy nie mamy wyboru? Nie możemy oddzielić tej kwestii od ekonomii. Tu wychodzi krótkowzroczność Kościoła w popieraniu bezpłatnej ochrony zdrowia. Milton Friedman dobrze to kiedyś ujął, że nie może być wolności słowa tam, gdzie rząd jest właścicielem maszyn drukarskich. Według Friedmana wolność polityczna zakłada wolność gospodarczą. Nie może być wolności wyboru szczepionki lub innego alternatywnego leczenia lub zapobiegania Covid-19, jeżeli o zdrowiu decydują politycy i ochrona zdrowia jest w wielu krajach kontrolowana przez rządy.

Pomimo tych trudności lekarze na całym świecie szukają lekarstwa na Covid-19. Jednym z takich leków jest iwermektyna, lek zwalczający choroby pasożytnicze u zwierząt i ludzi. Jest tani i w wielu krajach dostępny bez recepty. Stosuje się go np. w leczeniu świerzbu czy chorób roznoszonych przez robaki. Eksperci WHO i rządowi odradzają stosowanie iwermektyny, ostrzegając przed skutkami ubocznymi. Podkreślają, że potrzebne są dalsze badania, aby ustalić, czy może ona zapobiegać i leczyć infekcję wywołaną koronawirusem. Doświadczenie lekarzy w tej dziedzinie w terenie pokazuje, że znacznie zmniejszyło to rozprzestrzenianie się koronawirusa SARS-CoV-2. Profesor Eli Schwarz jest izraelskim ekspertem ds. chorób tropikalnych, który niedawno zakończył badanie kliniczne nad iwermektyną. Znalazł nowe dowody na to, że iwermektyna może skrócić czas infekcji u osób zarażonych koronawirusem. Sąd południowoafrykański orzekł, że lekarze mogą stosować iwermektynę w leczeniu Covid-19. Słowacja jest pierwszym krajem w UE z rządowym pozwoleniem na stosowanie iwermektyny w profilaktyce i leczeniu Covid-19. Lek otrzymał dopuszczenie do stosowania w kilku krajach na całym świecie, w tym w Uttar Pradesh w Indiach. W 200-milionowym stanie, w którym rodziny objęte kwarantanną otrzymują pakiet iwermektyny, liczba zgonów wyniosła 9600, podczas gdy w pięciokrotnie mniejszej Polsce zgonów jest sześć razy więcej.

W Polsce iwermektyna nie została zatwierdzona w leczeniu przeciwko Covid-19. Dozwolona jest amantadyna, która jest stosowana off label, tzn. w sposób inny niż ten, który został oficjalnie opisany na etykiecie. W medycynie znamy i stosujemy leki off label stosunkowo często i nie było z tego powodu dużych kontrowersji. W Polsce amantadynę stosuje dr Włodzimierz Bodnar, pulmolog z Przemyśla. Polski lekarz osobiście przyjął ponad 3000 osób z COVID-19. Większość z nich jest dziś zdrowa, z zaledwie kilkoma ofiarami śmiertelnymi. Cały personel kliniki, w której pracuje, miał Covid-19. Wszyscy byli leczeni amantadyną. Dzisiaj są zdrowi i pracują, przyjmując pacjentów osobiście, a nie jak jest to powszechne w Polsce, udzielając teleporady nawet w sytuacji, gdzie większość lekarzy jest zaszczepionych.

Leki off label są często stosowane i nigdy nie były to tak kontrowersyjne jak teraz w Covid-19. Jest tak prawdopodobnie dlatego, że rządy wywierają teraz presję na szczepionki. Leki offf label na Covid-19 obejmują również kolchicynę i budezonid. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego, że pacjent otrzyma środek użyty poza oficjalnymi wskazaniami, pod warunkiem, że istnieją przesłanki – najlepiej badania, które dokumentują skuteczność danego leku w takiej sytuacji. Lekarz powinien jak najszerzej wyjaśnić tę kwestię pacjentowi.

Walka z amantadyną za wszelką cenę nie jest warta energii, którą zużywają jej przeciwnicy. Nie jest to lek toksyczny i jeśli może zapobiec ciężkiemu przebiegowi COVID-19, a wielu kompetentnych i dobrze wyszkolonych lekarzy ma z nim dobre doświadczenia, to rzeczywiście nie powinno być do tego przeciwwskazań. Leczenie musi być oparte na dowodach, a lekarz powinien mieć prawo do wyboru leczenia, które jego zdaniem jest optymalne w danej sytuacji (EBM).

Oczywiście ważnym elementem profilaktyki Covid-19 jest świadoma ochrona siebie i swoich bliskich, ale nie należy tego robić w panice i strachu, prowadzących do całkowitej izolacji i irracjonalnych działań. Nasze zdrowie i przetrwanie w epidemii SARS-CoV-2 zależą w prawie 80 procentach od nas samych, a tylko w dwudziestu procentach od lockdownów i rządów. Wszyscy powinniśmy starać się chronić siebie, ale musimy polegać na naszej odporności, jeśli się zarazimy. Musimy niezawodnie leczyć choroby współistniejące, budować odporność poprzez regularne ćwiczenia. Niezbędne jest przyjmowanie witaminy D i włączenie do naszej diety naturalnych probiotyków, takich jak marynowane warzywa, które budują zdrowy mikrobiom i wspierają odporność.

Trudno jest prowadzić dialog z zakażonymi, skoro nie zakażenie jest tu głównym problemem. Do identyfikacji zakażonych używa się testów PCR. Znaczący jest np. wyrok sądu w Austrii, który stwierdza, ze testy antygenowe, które są bardzo podatne na błędy, zwłaszcza u osób bezobjawowych, są zatem całkowicie nieprzydatne, a testy PCR wymagają ponadto potwierdzenia badaniem lekarskim. Wyrok tego sądu pokrywa się z opisem, który znajduje się na stronach WHO, gdzie stwierdza się, że sam test jest często fałszywie dodatni i bez dodatkowego badania lekarskiego jest bezwartościowy. Nie powinno się utożsamiać zachorowania z zakażeniami, ponieważ są to dwie różne rzeczy. Aby ostatecznie stwierdzić chorobę, konieczne jest dodatkowe badanie kliniczne. Wiele wykonanych testów daje wynik fałszywie pozytywny. Testy na obecność koronawirusa służą w ostateczności do podtrzymywania społeczeństwa w poczuciu zagrożenia.

Stawką jest wolność

Wróćmy jeszcze do szczepień. Zdrowie to nie tylko brak choroby, ale także dobre samopoczucie. Kongregacja Nauki Wiary przypomina nam, że szczepienia nie są obowiązkiem moralnym i dlatego muszą być dobrowolne. Podkreślona została jednocześnie odpowiedzialność za dążenie do dobra wspólnego. Ze względu na panujący chaos i brak logiki w decyzjach rządów jest wysoce wątpliwe, aby dążenie do dobra wspólnego polegało wyłącznie na szczepieniach. Szczepienie przeciwko COVID-19 nie ma na celu wyeliminowania koronawirusa, ale raczej złagodzenie negatywnych skutków jego wpływu na ludzki organizm. Niezrozumiałe w tym kontekście jest stanowisko Unii Europejskiej, która opowiada się za paszportem zdrowotnym, który będzie dostępny od połowy czerwca we wszystkich państwach Wspólnoty. Znajdą się w nim informacje dotyczące przejścia choroby, zaszczepienia przeciwko COVID-19, a także odporności na koronawirusa. Jest to tworzenie rzeczywistości, w której społeczeństwo dzielimy na osoby zaszczepione i niezaszczepione. Z tego powodu gubernator Florydy Ron DeSantis, wydał nakaz nieuniemożliwiający jakiemukolwiek podmiotowi rządowemu Florydy wydanie paszportu covidowego w celu udowodnienia, że dana osoba została zaszczepiona przeciwko COVID-19.

Zobaczymy, co biskupi będą mieli do powiedzenia w tej sprawie. Skoro Kongregacja Nauki Wiary uważa, że ​​szczepienia nie są obowiązkiem moralnym i muszą być dobrowolne, to naturalną rzeczą byłoby zajęcie stanowiska i jednoznaczny sprzeciw w sprawie paszportu covidowego.

Nowa rzeczywistość

Jako misjonarze musimy być czujni i bacznie obserwować rodzącą się rzeczywistość. Trudno nie zauważyć, że ludzie podzielili się teraz na dwie grupy. Jedna grupa przestrzega antypandemicznych restrykcji (noszenie masek na twarzy, przestrzeganie dystansu społecznego i pozostawanie we względnej izolacji). Robią to z powodu prawdziwego strachu przed zachorowaniem. Druga grupa stosuje się do tych ograniczeń z powodów finansowych, aby uniknąć płacenia mandatu. W pierwszej grupie coraz bardziej rozwija się strach i niepokój. W drugiej grupie narasta frustracja i irytacja wobec narzuconych ograniczeń. Wszystkie te uczucia są negatywne i niekorzystnie wpływają na odporność, zaburzając równowagę całego organizmu. Dlatego nie tylko zwiększają ryzyko zachorowania na Covid-19, ale także wszystkich innych potencjalnych infekcji.

W rzeczywistości wszyscy są obecnie dotknięci pandemią, a nie tylko rodziny chorych i zarażonych. Cały świat jest dzisiaj chory i każdy potrzebuje uzdrowienia. Ludzie umierają nie tylko z powodu COVID-19. Zaniedbania w leczeniu innych chorób, zaostrzone przez politykę lockdownów, oraz brak dostępu pacjentów do lekarzy spowodują wzrost śmiertelności. Ludzie nie będą już umierać z powodu COVID, ale nagle pojawi się fala zgonów z powodu zaniedbanych pacjentów z chorobami serca i raka oraz osób cierpiących na inne przewlekłe choroby. Niektórzy będą mieć nawet pozytywny wynik testu na obecność wirusa, ale to nie wirus je zabije, a inne choroby.

Co możemy zrobić? „Nie dajmy się zbiorowo ponieść strachowi. Nie pozwólmy, aby strach przed śmiercią zwyciężył miłość do życia”. To są słowa przytoczonego już wcześniej francuskiego filozofa. Mógłbym na zakończenie sięgnąć po cytat z Biblii, ale w sytuacji, w której znaleźliśmy się jako misjonarze i Kościół, słowa ateisty mogą być dla nas zimnym prysznicem, że najwyższy czas się obudzić.

Pandemia i postęp technologiczny wymuszą nowe zmiany w naszym życiu gospodarczym i społecznym. Misjonarz będzie musiał kroczyć po niewydeptanych ścieżkach, aby poprowadzić ludzi we właściwym kierunku. Tylko wierny świadek Zmartwychwstałego Pana będzie w stanie to zrobić.

1 thought on “Dialog z chorymi, zarażonymi i dotkniętymi rodzinami

  1. Odpowiedz
    nikt - 8 czerwca, 2021

    Respect.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to top