Misje ad gentes nie mają granic

Ksiądz Adam Boniecki w swoim wstępnym artykule do „Tygodnika Powszechnego” napisał, że „łączenie parafii w wielotysięczne struktury nie uratuje Kościoła” i zadaje dobre pytanie: „czy to, co było, było rzeczywiście po myśli Założyciela Kościoła?”. Zwykle nie we wszystkim zgadzam się z ks. Bonieckim, ale to pytanie jest bardzo trafne. Bez stawiania takich pytań, nigdy nie wyjdziemy z obecnego kryzysu.

Kiedy spłonęła katedra Notre-Dame w Paryżu było mi smutno. Ucieszyłem się, kiedy podjęto decyzję o jej odbudowie. Jest jednak jeden problem. O średniowiecznych katedrach myślimy najczęściej w kategorii zabytków, które należy uratować dla potomnych, a były przecież budowane dla celów kultowych.

Niedawno w Polsce gościł kard. Willem J. Eijk, prymas Kościoła w Niderlandach. Opowiadał o zamykanych kościołach, które są zamieniane na restauracje i biblioteki. Wielu słuchało tego z przerażeniem w kategoriach końca świata, jaki znamy. Chantal Delsol, francuska filozof i pisarka powiedziałby, że „Koniec świata chrześcijańskiego” nie oznacza jeszcze końca świata.

Jak rozwiązać problem braku powołań? Można łączyć parafie. Można też zaprosić księży z Afryki i Azji. Bp. Jerzy Mazur i bp. Jan Piotrowski zaprosili do swoich seminariów kleryków z Togo i Republiki środkowoafrykańskiej. Na dłuższą metę będzie to tylko próba przetrwania w starych strukturach. Warto pamiętać, że pół wieku temu w Polsce było o 1/3 mniej księży i było też mniej kościołów przy zdecydowanie większej liczbie wiernych. Od wczoraj jestem w Chile. Przypada tu około 6 razy więcej wiernych na jednego kapłana niż w Polsce.

Brak powołań nie musi być koniecznie skutkiem popełnionych błędów. Z jednej strony może być znakiem, że może nie wszystko, co było zbudowane w przeszłości, „było rzeczywiście po myśli Założyciela Kościoła”. Z drugiej strony, może było dobre w przeszłości i spełniło swoje zadanie, ale przyszłość wymaga innych, nowych rozwiązań.

Taką odwagę w naszym zgromadzeniu mieli holenderscy współbracia po II Soborze Watykańskim. Widząc brak powołań misyjnych w ich perspektywie czasowej stwierdzili, że jedynym wyjściem jest pokorne wycofanie się i powolne zamakanie starych domów misyjnych. Zegar biologiczny pędzi nieubłaganie. Swoje sukcesy misyjne ad genets już odnieśli. Do kraju powrócili na emeryturę.

Dzisiaj przed werbistami w Polsce stoi podobne wyzwanie. Na razie nie ma powołań. Polska sekularyzuje się w gwałtownym tempie. Czy zadaniem werbistów jest teraz Nowa Ewangelizacja? Misja to głoszenie Jezusa Chrystusa w trzech przenikających się kontekstach: misji ad gentes, zwykłej działalności duszpasterskiej lub Nowej Ewangelizacji. Tak wygląda to z perspektywy Kościoła, ale zgromadzenie misyjne ma tylko jeden nadrzędny cel, a jest nim misja ad gentes.

Co w takim razie mogą zrobić polscy werbiści? To samo, co kiedyś holenderscy współbracia. Z pokorą przyznać, że byli pionierami animacji misyjnej w Polsce i teraz odchodzą na emeryturę. Odnieśli sukces na misjach ad gentes. Setki werbistów wyjechało na misje. W latach 60. XX wieku duża grupa misjonarzy wyjechała z Pieniężna do Indonezji, robiąc tym samym wyrwę w żelaznej kurtynie, która umożliwiła wyjazd innym polskim misjonarzom w czasach PRL-u.

Powróćmy jednak do pytania ks. Bonieckiego, stawiając je trochę inaczej. Czy przyjmowanie młodych misjonarzy werbistów i upychanie ich w stare struktury jest misyjnym działaniem? Holenderscy współbracia, kiedy przyjechali do nich pierwsi misjonarze z Indonezji, kupili im dom i dali im wolną rękę. Dobry pomysł, ale chyba zabrakło im odwagi, by pójść dalej. A może należało otworzyć nową, niezależną misję podlegającą Generalatowi? Jedna grupa misjonarzy zrobiła swoje i odchodzi, a druga równolegle przychodzi na ich miejsce. Dwa kierunki misji ad gentes potrzebują przestrzeni wolności i nie można ich zamknąć w jednym domu.

Młodzi misjonarze przyjeżdżają do Europy z misyjnym potencjałem. Może on być wyzwolony tylko wtedy, kiedy rzuceni na głęboką wodę, zostaną uwolnieni spod paternalistycznej opieki Starej Europy. Nauka języka nie wystarczy. Potrzebne są pogłębione studia nad zjawiskiem sekularyzacji, aby odnaleźć własną odpowiedź na głoszenie Ewangelii w postchrześcijańskiej Europie. Wyjeżdżając do Afryki, napisałem pracę z etnologii religii o obrzędach pogrzebowych u ludu Yansi w dawnym Zairze. Misjonarz z Afryki lub Azji, przyjeżdżając do Polski, powinien napisać pracę na przykład o obrzędach i zwyczajach pogrzebowych na Lubelszczyźnie. To byłoby dla niego prawdziwe wyzwanie.

Nic lepszego nie wymyślimy. Wierność misji ad gentes może nadać naszym działaniom wewnętrznej dynamiki i świeżości. Misja ad gentes mocą powszechnego mandatu Chrystusa nie tylko nie ma granic, ale też nigdy się nie kończy. Potrzeba więcej pokory i odwagi w otwarciu na nowe rozwiązania. „Ci, którzy uparcie próbują odzyskać przeszłość, która już nie istnieje – mają statyczny i skierowany do wewnątrz pogląd na sprawy. W ten sposób wiara staje się ideologią wśród innych ideologii” (Papież Franciszek, “My Door Is Always Open: A Conversation on Faith, Hope and the Church in a Time of Change”, 2014).

——————–

Komunikaty SVD, Marzec 2024, str. 18-19.

Zdjęcie u góry: Święcenia kapłańskie zambijskiego współbrata Petera Chibale w Zambii w 2010 r. Fot. Jacek Gniadek SVD.

Święcenia kapłańskie zambijskiego współbrata Petera Chibale w Zambii w 2010 r. Fot. Jacek Gniadek SVD.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to top