„W owym czasie wyszło rozporządzenie Cezara Augusta, żeby przeprowadzić spis ludności w całym państwie” (Łk 2, 1). I jak tu nie rozpocząć kazania na pasterce, by nie zahaczyć o politykę? To był spis podatkowy, którego celem było oszacowanie majątku każdej osoby i przypisanie odpowiedniego podatku. Wydarzenie to stało się bezpośrednią przyczyną wędrówki Świętej Rodziny do Betlejem. Dzieje świata zmieniły swój kierunek.
W ramach tegorocznych rekolekcji adwentowych wysłuchałem wykładu „Chaos w mojej głowie. Czyli jak sobie radzić z myślami?”. Zajrzałem do opisu pod filmem i przeczytałem, że wykład został wygłoszony w ramach projektu „Duchowość dla Warszawy” i był dofinansowany ze środków Ministerstwa Edukacji i Nauki w ramach programu „Społeczna odpowiedzialność nauki”. Podejrzewam, że to samo ministerstwo będzie dofinansowywać teraz w ramach tego samego programu wykłady na temat LGBT.
W połowie grudnia prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę o finasowaniu in vitro ze środków publicznych. Co prawda przed wyborami w debacie z poprzednim prezydentem twierdził zupełnie coś przeciwnego, ale nie byłem zaskoczony, gdyż zaraz na początku swojej pierwszej kadencji w wywiadzie dla PAP powiedział, że „procedury w sprawie in vitro są potrzebne”. Dodał, że „powinny być tak przygotowane, aby zagwarantowana była godność i życie ludzkie zgodnie z naszą konstytucją”, ale zapłodnienie pozaustrojowe dla katolika nigdy nie jest do przyjęcia z moralnego punktu widzenia i żadne procedury tego nie zmienią. Nikt tego chyba wtedy nie zauważył. W tym czasie cała Polska cieszyła się, że nowy prezydent „uratował” konsekrowaną hostię.
Dzisiejsze problemy są pochodną decyzji podejmowanych przy urnie wyborczej. Najprostszym rozwiązaniem kwestii in vitro byłyby niższe podatki, a w konsekwencji brak funduszów na rządowe refundacje. Państwo minimum rozwiązałoby także spór dotyczący edukacji seksualnej w szkołach. Św. Tomasz z Akwinu nauczał, że własność prywatna wnosi do świata porządek i pokój. Naturalnego porządku rzeczy nie można ignorować. Gdyby szkoły były prywatne, nie byłoby państwowych kuratorów i ministrów edukacji.
Hans-Herman Hoppe, autor książki „Demokracja. Bóg, który zawiódł”, mówi, że hasło „demokratyzacja” to nic innego jak ciągłe zapraszanie nowych ludzi do redystrybucji bogactwa i dochodów na masową skalę. Nie jest to jakaś przypadłość demokracji, ale należy to do jej istoty i powtarza się mniej więcej co cztery lata. Prawo wyborcze sprawia, że każdy, nie tylko polityk, wyciąga rękę po własności drugiego.
Dominic Frisby w książce „Daylight Robbery” pisze, że kiedyś w Anglii obowiązywał podatek okienny, który był obliczany i pobierany w zależności od liczby okien wychodzących na ulicę. Dzisiaj, prócz podatku na państwową edukację i opiekę zdrowotną, szykuje się nowy podatek od samochodów spalinowych. Świat wyglądałby zupełnie inaczej, gdyby na lekcjach historii dzieci i młodzież uczyły się, jak podatki ukształtowały naszą przeszłość i jak zmienią naszą przyszłość. Tego nie da się jednak zrobić w państwowych szkołach.
————————–
Fot. Ambroz